Masowe likiwdacje i drożyzna – jak podwyżki cen energii odbiją się na firmach?

Koniec sierpnia przyniósł kolejną drastyczną podwyżkę cen energii elektrycznej. Na Towarowej Giełdzie Energii przekroczona została psychologiczna bariera: 2 tysiące złotych za megawatogodzinę. Już teraz przekłada się to na trudną sytuację wielu przedsiębiorstw. Eksperci podkreślają jednak, że najtrudniejszy będzie pierwszy kwartał przyszłego roku i prognozują falę upadłości. Trudna sytuacja odbije się na cenach produktów i usług, dotykając tym samym również odbiorców indywidualnych.

Jest źle, a będzie jeszcze gorzej?
25 sierpnia cena energii elektrycznej na TGE wyniosła 2166,29 zł/MWh, po raz pierwszy przekraczając barierę 2 tysięcy złotych. To już druga bariera psychologiczna, która pękła w tym roku: zaledwie w maju cena energii elektrycznej na TGE przekroczyła 1000 złotych za megawatogodzinę. Dla porównania, w roku ubiegłym średnia stawka w kontraktach rocznych wynosiła zaledwie 384,16 zł/MWh. Warto przy tym zaznaczyć, że już we wrześniu i październiku ceny na TGE zaczęły spadać. Jeszcze na początku września cena ocierała się o 2 tysiące złotych. Później spadek był znaczący - piątego października cena energii elektrycznej na TGE wyniosła 1443,40 złote. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż jest niemal czterokrotnie wyższa niż zeszłoroczna średnia. Nie wiadomo też, jak będzie wyglądać giełdowa przyszłość. O ile klienci indywidualni nie odczuwają tych podwyżek, przynajmniej pozornie, to w znaczący sposób dotykają one przedsiębiorców, którzy nie zabezpieczyli całej potrzebnej energii po cenach sprzed roku i muszą kupować ją na rynku bieżącym. Już teraz część hut i zakładów przemysłowych notuje straty lub wstrzymuje produkcję. Prawdziwe problemy zaczną się na początku przyszłego roku. Rachunki za energię wzrosną kilkukrotnie, co przełoży się na masowe likwidacje w przemyśle energochłonnym, ale też wśród małych i średnich przedsiębiorstw. Henryk Kaliś, prezes Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu (FOEEiG), reprezentujący interesy polskiego przemysłu energochłonnego, mówi wprost, że katastrofa jest nieunikniona i jest kwestią pierwszych trzech miesięcy 2023 roku.Skąd biorą się wysokie ceny energii?
Ostatnie podwyżki wynikają przede wszystkim z rekordowo wysokich cen gazu. 24 sierpnia kontrakty europejskiego gazu z dostawą na wrzesień przebiły po raz pierwszy w historii poziom 300 euro/MWh. Już dzień później odbiło się to na cenie energii elektrycznej na TGE. Bardziej opłacalna staje się produkcja energii z węgla. To jednak przekłada się na wzrost popytu na uprawnienia do emisji CO2 i winduje ich cenę. Zdaniem Henryka Kalisia problemem jest też sposób ustalania cen energii w Polsce. Zwraca on uwagę, że z gazu w Polsce produkuje się tylko kilka procent energii elektrycznej. “Mamy za to własny węgiel brunatny, który jest tani, a także coraz więcej OZE. Koszty produkcji w elektrowni wiatrowej czy słonecznej są nieporównywalnie niższe niż w elektrowniach konwencjonalnych. Dlaczego tego nie widać w cenach energii?” — pyta prezes FOEEiG.
Podwyżki cen energii dotkną każdego
Zawirowania na giełdzie póki co nie dotykają odbiorców indywidualnych. Przynajmniej nie na rachunkach za energię elektryczną. Dostawcy energii będą uwzględniać podwyżki dopiero w taryfach na przyszły rok, a proponowane przez nich ceny muszą zostać zatwierdzone prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Nawet jeśli przyszłoroczne podwyżki cen energii dla klientów indywidualnych nie będą tak drastyczne, jak wskazują na to ceny giełdowe, to trudna sytuacja dotknie wszystkich. Według badania Konfederacji Lewiatan, przeprowadzonego przez CBM Indicator na przełomie lipca i sierpnia tego roku, aż 81% przedsiębiorców zadeklarowało, że z uwagi na spodziewany wzrost cen energii jesienią konieczne będzie podniesienie cen oferowanych produktów o kilkadziesiąt procent. Zdaniem ekspertów przerzucenie kosztów energii na klienta końcowego jest najprostszym sposobem na uniknięcie czarnego scenariusza rysowanego przez przedstawicieli przemysłu.Zamrożenie cen i dopłaty
W połowie października rząd przyjął projekt ustawy o maksymalnych cenach energii, który ma rozwiązać problem drastycznych podwyżek cen energii w przyszłym roku. Zakłada on, że dla odbiorców indywidualnych, których zużycie przekroczy 2 tys. KWh, obowiązywać będzie stawka 693 złotych za MWh energii. Z kolei dla samorządów, sektora MŚP oraz podmiotów wrażliwych maksymalna stawka wynosi 785 złotych za MWh. Obejmie ona między innymi szkoły, szpitale, żłobki, centra aktywności społecznej, schroniska i azyle zwierzęce czy koła gospodyń wiejskich. Z zamrożenia cen energii nie skorzysta wprawdzie przemysł energochłonny, jednak również dla tej gałęzi rząd przygotował propozycję: dopłaty do rachunków za energię elektryczną i gaz. Wsparcie to przewidziane jest w oddzielnej ustawie, już podpisanej przez prezydenta. Na dopłaty rząd planuje przeznaczyć 5 miliardów złotych w tym roku i 8 miliardów w roku przyszłym. Jest jeszcze jeden aspekt, który należy wziąć pod uwagę: podatek VAT. Aktualnie wciąż obowiązuje Tarcza Antyinflacyjna, w ramach której stawka podatku VAT na energię elektryczną obniżona jest z 23% do 5%. Tymczasem podane w ustawie ceny są cenami netto. Jeśli Tarcza Inflacyjna przestanie obowiązywać i powrócimy do podatku na poziomie 23%, cena końcowa wzrośnie nawet mimo zamrożenia.